„Jeszcze jedno marzenie” to debiut Magdaleny Zeist, o którym
słyszeli już chyba wszyscy w bookstagramowej sferze. Dlaczego? Ano dlatego, że
sama autorka należy do naszego grona. Piszę ”naszego”, gdyż sama czuję się jego
częścią.
Igor i Gaja to na zabój zakochana w sobie para. Tych dwoje
ludzi jest dla siebie wszystkim, jednak na przeszkodzie do ich całkowitego
szczęścia stoi umierające serce mężczyzny. Ich wspólne życie staje się jednym
wielkim oczekiwaniem – na śmierć lub znalezienie zdrowego serca do przeszczepu.
Co dla tej pary wybierze los?
Po wielu pozytywnych recenzjach sięgnęłam po książkę
oczekując czegoś niesamowitego. Pierwsze strony były dla mnie lekkim
rozczarowaniem. Powodem był styl pisania, który nie do końca przypadł mi do
gustu. Czułam, jakby te zdania pisane były trochę na siłę. Nie trafiało to do
mnie. Ale nie skreśliłam tej książki, postanowiłam, że mimo wszystko doczytam
ją do końca, no bo hej… to w końcu debiut!
Dobrze zrobiłam, gdyż z każdą kolejną stroną moja ciekawość
rosła, a niechęć do pisarskiego warsztatu malała. Historia Gai i Igora
wciągnęła mnie bez reszty. Powieść posiada ciekawych bohaterów i niebanalną
fabułę. Jest w niej wiele smutku, wiedzy medycznej, oczekiwania, nadziei, ale
też wiele radości i optymizmu. Zakończenie zwala z nóg, kopara opada, nie ma
co! Ciekawym akcentem są cytaty z „Oskara i Pani Róży” umieszczone na początku
każdego rozdziału. Okładka również cieszy oko!
Zanim przejdę do podsumowania, muszę wspomnieć o jednym
minusie, mianowicie – bohaterowie w tej książce są za dobrzy, zbyt cukierkowi.
Dziadek zawsze jest chętny do pomocy, mama załatwia wszystko, o co poprosi
córka, a Gaja co kilka dni zaprasza nowego lokatora do swojego domu. Trochę to
naciągane jak dla mnie.
Pomijając powyższy minus, „Jeszcze jedno marzenie” to udany
debiut pisarski Magdaleny Zeist, który swoim zakończeniem skradł moje serce! Na
pewno sięgnę po kolejną książkę @maobmaze! Polecam!
Często zdarza mi się, że początki są bardzo trudne do przebrnięcia i to bez różnicy, czy czytana książka to debiut. Myślę, że u mnie to bardziej kwestia potrzeby przyzwyczajenia się do danego stylu właśnie. Inna sprawa, że czasem się nie udaje i cierpi na tym cała historia, nieważne, jak dobra by była :D O wspomnianej przez Ciebie lekturze słyszałam wiele, sama jednak jeszcze nie miałam możliwości, by przekonać się, czy by mi się spodobała – czas pokaże, czy sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńCzasami lubię jak na początku rozdziału są jakieś cytaty. Trochę mnie zniechęcają ci bohaterowie bez wad, ale może dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Książka już czeka na moim czytniku, więc na pewno będę ją czytała. 😊
OdpowiedzUsuńBuszuje po bookstagramie i jakos mnie ta okladka ominęła
OdpowiedzUsuńDobrze, że dałaś jej szansę. Mi się zdarza odpuścić, jeśli nie jestem w stanie przebrnąć przez czyjś styl pisania :)
OdpowiedzUsuń