|
źródło: granice.pl |
- jeden z wielu -
Proza Remigiusza Mroza (o, jaki rym!) jest mi dobrze znana. Mam za sobą trzy powieści z serii o komisarzu Forście, której nie dałam rady doczytać do końca, oraz siedem części o Joannie Chyłce, którą, z kolei, uwielbiam.
Dlatego też ucieszyło mnie, gdy przeczytałam w internecie informację o planowanym serialu na podstawie tej serii. Chociaż, i ucieszyło, i zmartwiło - nie wiem, czy wszyscy czytelnicy tak mają, ale pewna część mojej osoby zawsze boi się, czy aby twórcy ekranowej wersji czegoś nie spartaczą, czy ich wizja będzie choć trochę odpowiadała naszej wizji. O obawach zapomniałam, tak samo jak o samym serialu, dopóki nie natrafiłam na playerze na jego emisję. Włączyłam.
I utonęłam.
- w otchłani serialu -
Ginie mała dziewczynka - Nicola Szlezyngier. Jej przerażona, zdesperowana matka zwraca się o pomoc do dawnej koleżanki ze szkoły - Joanny Chyłki.
Adwokatka bez zastanowienia bierze się do pracy, a wraz z nią niedawno przydzielony jej aplikant Kordian "Zordon" Oryński. Głównymi podejrzanymi stają się rodzice, którzy bronią się rękami i nogami. Co w toku postępowania odkryje prawniczka? Jakie tajemnice skrywają Szlezyngierowie?
Czy mała Nicola nadal żyje?
Bohaterką, grającą pierwsze skrzypce w serialu, jest Joanna Chyłka. Bezkompromisowa, bezduszna, czasami bardzo chamska, ale skuteczna prawniczka pracująca w jednej z najlepszych warszawskich kancelarii.
Jednocześnie demon na sali sądowej i postrach prokuratorów. Zazwyczaj grająca solo, nieprzyzwyczajona do współpracy z innymi. Podczas prowadzenia sprawy Szlezyngierów, musi zmierzyć się z pracą w duecie, gdyż pod swoje skrzydła dostaje świeżo upieczonego absolwenta studiów prawniczych, Kordiana Oryńskiego.
Kordian, który zaraz obok Chyłki jest jednym z głównych bohaterów, to lekko ciapowaty mężczyzna, który dopiero wchodzi w świat przepychanek sądowych, a z czasem także życiowych i sercowych.
Oboje tworzą niebywały, skuteczny, a czasem i komiczny duet.
|
by Justyna Sztuczka |
- szczerość to podstawa -
Obejrzawszy pierwszy odcinek
Chyłka - Zaginięcie chciałam krzyczeć "NIE, NIE!". Taką rekcję wywołał we mnie widok aktorki, która wcieliła się w Joannę Chyłkę.
Magdalena Cielecka początkowo w ogóle mi nie spasowała, ponieważ moje wyobrażenia sytuowały w jej miejscu całkiem nową twarz polskiej telewizji, przede wszystkim z ciemnymi włosami. Ponadto śmiać mi się chciało, kiedy w pierwszych scenach zaczęła się wydzierać, brzmiało to bardzo nienaturalnie. Nie przekonywało mnie.
Po pierwszym odcinku nadszedł czas na drugi, trzeci i kolejne, i
z czasem to złe wrażenie odnośnie aktorki zaczęło się zacierać. Cielecka po jakimś czasie całkiem dobrze wpasowała się w swoją rolę, natomiast ja, jako odbiornik, po prostu się do niej przyzwyczaiłam, a nawet przekonałam.
Kordiana Oryśnkiego zagrał Filip Pławiak, który wydawał mi się nowy, a z drugiej strony dziwnie znajomy. Po niedługiej chwili przypomniałam sobie, skąd kojarzę jego twarz - grał bardzo miłą rolę w "Listach do M. 3".
W wypadku tego aktora, realizatorzy całkiem dobrze się spisali, właśnie tak powinien wyglądać Zordon (choć mógłby być troszkę wyższy).
Reszta obsady nie wzbudziła we mnie żadnych zastrzeżeń. Piotr Głowacki, Piotr Stramowski czy Olga Bołądź to twarze dosyć często ostatnio oglądane, a ja przyzwyczaiłam się do tego, że w Polsce najwidoczniej aktorów brakuje (choć do samego Głowackiego nic nie mam, to Stramowski czy Bołądź kojarzą mi się od jakiegoś czasu tylko z Vegą).
Było natomiast parę zaskoczeń:
Artur Żmijewski próbujący oderwać od siebie maskę świętego
Ojca Mateusza,
Jakub Gierszał, którego widziałam wcześniej tylko w
Sali Samobójców i który będzie miał okazje wykazać się w kolejnym sezonie
Chyłki, oraz
Szymon Bobrowski, którego skojarzyłam tylko po głosie, bo z postury lekko się zmienił.
Sam obraz, który miałam okazję oglądać, był dobry.
Serial wykonano na wysokim poziomie, nie bardzo wiem, do czego mogłabym się przyczepić. Podobały mi się ujęcia krajobrazu, zwłaszcza te z drona (bardzo popularne teraz). Akcja utrzymana w przystępnym tempie, a
odcinki kończone w sposób, który automatycznie zachęca do obejrzenia kolejnych.
- podsumowań czas -
Gdybym musiała porównywać serial z powieścią, na podstawie której został nakręcony, wyszłoby bardzo wiele odstępstw. Jednak, gdy przymknie się na nie oko (jak ja, prócz postaci Chyłki, oczywiście), lub gdy nie czytało się książki (jak mój mąż), okazuje się, że
oglądanie jest niezłą rozrywką i można utonąć na parę dobrych godzin, podczas których rozwiązuje się tajemnicę zniknięcia małej dziewczynki razem z Chyłką i Zordonem. A po zakończeniu,
z niecierpliwością czeka się na kolejny sezon.
Justyna